Podjechaliśmy pod jej kamienicę i dziewczyna wysiadła z samochodu. Cholera. Nawet nie zdążyłem otworzyć jej drzwi! Dogoniłem ją i razem ruszyliśmy do środka. Podobało mi się, że trzyma kwiaty ode mnie, cały czas blisko siebie. Przyglądałem jej się w samochodzie i zauważyłem, że co chwilę wąchała bukiet. Zrobiło mi się cieplej na sercu, widząc, że podoba jej się prezent. Rozmowa z Mayą naprawdę mi pomogła. Zacząłem bardzo przyzwyczajać się do jej towarzystwa. Miała słodki śmiech, który miałem okazję usłyszeć bardzo często. W sumie.. Właśnie chyba to w niej podziwiałem najbardziej. Annabelle nie może pozwolić, żeby mieszkały razem, czyli jest skazana na szpital, a pomimo tego i tak jest radosna! Coś mi się zdaje, że mogłaby nawet dawać w tej sprawie jakieś wskazówki swojej starsze siostrze. Gdy się uśmiecha, bardzo przypomina mi Annabelle. Ma taki sam kształt ust i kolor oczu. Niestety, teraz potrafię się też dopatrzeć w jej twarzy Casimira, najczęściej gdy siedzi przy komputerze.
Weszliśmy do domu. Do nozdrzy, tym razem, nie wpadł mi od razu odór papierosów. Wręcz przeciwnie. No tak. Nie ma Casimira, nie ma smrodu po fajkach. Czyż to nie cudowne?
-Wczoraj tu porządnie posprzątałam, więc wiesz. Jest lepiej niż za pierwszym razem, prawda? - zapytała. Ciągle pamiętała jak zareagowałem gdy przekroczyłem próg jej mieszkania, jakiś tydzień temu.
-Oj, daj spokój. - machnąłem na nią ręką, żeby przestała wypominać mi błędy. No bo w końcu co. Od kilku lat obracam się w luksusach a tu takie przeciwieństwo. Nie moja wina!
-Widzisz? Idzie się przyzwyczaić. - zaszydziła sama z siebie. Wolałem nie zaczynać tematu przeprowadzki. Jestem pewien, że sam nie dam rady, dlatego zaczekam za wsparciem. Znałem Annie już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że jest uparta jak osioł. Owy osiołek, przyniósł właśnie do salonu, w którym siedziałem, przezroczysty wazon napełniony wodą. Wstawiła do niego bukiet, jeszcze raz nasyciła się jego zapachem i odłożyła na środek stołu. - Idę się przebrać i możemy jechać. - poinformowała mnie i zniknęła za drzwiami. No i się zaczęło. Byłem przekonany, że kolejne pół godziny, jak nie więcej, mam już z głowy. Przecież to dziewczyna! Musi się uszykować i blah blah blah. Nie wiem jak ona postrzega to spotkanie, jednak dla mnie jest ono jak typowa randka. Z opowiadań kumpli, na taką "uroczystość" baby potrafią się szykować dłużej niż półtorej godziny. Tak więc pytam... Jak to do cholery możliwe?! Ku mojemu zdziwieniu, Annabelle pojawiła się w salonie po jakiś dwudziestu minutach. Czyli nie traktuje tego jako randkę? Cholera. W sumie mógłbym poczekać tę godzinę i mieć pewność, że traktuje to tak samo jak ja, a nie jak jakieś spotkanie towarzyskie.
-Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać, ale chciałam jakoś wyglądać. - powiedziała zawstydzona. Schowałem do kieszeni telefon, którym bawiłem się podczas jej nieobecności. Spojrzałem na nią i zacząłem lustrować ją wzrokiem. Na sobie miała zwiewną, turkusową sukienkę przed kolano. Po raz pierwszy widziałem żeby założyła szpilki. A na serio je miała. Czarne z jakimiś świecącymi pierdołami. Cholera, co tam szpilki. Sukienka, w szczególności górna część, zasługiwała na więcej uwagi. Głęboki dekolt, który dokładnie badały moje oczy, był naprawdę niecodziennym widokiem. Musiałem się nacieszyć, no!
-Wyglądasz... Ślicznie... - wykrztusiłem z siebie, czując się jak kompletny idiota.
-Dzięki. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - W końcu idę na obiad z samym Justinem Bieberem! Muszę jakoś wyglądać. - zażartowała. Podszedłem do niej i po raz drugi już dzisiaj ucałowałem jej policzek. Tak. Liczyłem. Nie moja wina, że spodobał mi się ten całus pod szkołą. Zarzuciłem na ramiona swoją skórzaną kurtkę i pomogłem brunetce założyć jej czarny płaszcz. Wyszliśmy przed kamienicę i stanęliśmy w drzwiach. Lało jak z cebra. - Zaczekaj, cofnę się po parasol. - westchnęła ze skrzywioną miną.
-No coś ty. Tak będzie śmieszniej! - powiedziałem wesoło i zanim zdążyła zaprotestować, pociągnąłem ją za rękę w stronę samochodu. Biegłem lekkim truchtem, uważając, by moja towarzyszka nie potknęła się czasem w tych swoich szpilkach. Znowu mnie zaskoczyła, bo z lekkością dorównywała mi kroku, nawet się nie zachwiała. Puściłem jej ciepłą dłoń, dopiero gdy zamknąłem za nią drzwi od auta. Gdy zająłem swoje miejsce, oboje wybuchnęliśmy wesołym śmiechem.
-To gdzie jedziemy? - zapytała, jednocześnie robiąc głośniej samochodowe radio. - O! Znowu Calvin Harris! Tym razem z inną piosenką. - ożywiła się od razu.
-Jedziemy do jakiejś restauracji na obiad. - rzuciłem luźno. Nie chciałem jej mówić nazwy lokalu, bo zapewne od razu kazałaby mi zawrócić. Postawię ją przed faktem dokonanym. Ha!
-Say my name, and every color illuminates. We are shining, and we'll never be afraid again... SAYYY MYYY NAMEEEE!!!* - wydarła się na cały samochód, a ja wybuchnąłem śmiechem. Po chwili również dołączyłem do niej, wyłapując pojedyncze słowa w piosence. Najbardziej wychodziły mi te długie końcówki.
-Wiesz, może nagramy coś razem. - rzuciłem żartobliwie.
-Tsaa. Jasne. - zaszydziła ze mnie Annabelle. Nim się obejrzeliśmy staliśmy na parkingu.
Gramercy Tavern. Najlepsza, a zarazem najdroższa restauracja w Nowym Jorku. Była idealna na romantyczne kolacje czy obiady. Właśnie to był jeden z powodów, dla którego zabrałem tutaj Belle.
-Justin, oszalałeś? - warknęła w moją stronę gdy tylko otwierałem jej drzwi. - To nie jest miejsce dla mnie. - powiedziała już spokojniej i ciszej, tak żeby boy parkingowy tego nie usłyszał. - Nawet nie jestem odpowiednio ubrana i...
-Wyglądasz ślicznie. - przerwałem, żeby nie zdążyła wypowiedzieć reszty swoich argumentów. Rzuciłem kluczyki kolesiowi, który miał zaparkować moje auto i chwyciłem Annabelle za dłoń, delikatnie splatając nasze palce. Nie wyrwała ręki, na co posłałem w jej stronę jeden ze swoich seksownych uśmiechów, chociaż w środku skakałem ze szczęścia niczym dzieciak.
Byliśmy w okolicach Midtown. To właśnie tu, znajdowała się moja ulubiona restauracja. Wystrój w środku był bardzo romantyczny, co było mi w tej chwili na rękę, do tego ta atmosfera. Tego nie da się opisać, to trzeba poczuć. Kątem oka widziałem, że Annabelle rozgląda się wokół siebie zafascynowana. Podeszliśmy do gościa w garniturze, który stał przy drzwiach i witał gości.
-Mieliśmy rezerwację. - wyjaśniłem.
-Tak, oczywiście. Zapraszam za mną. - powiedział i pokierował nas do zamówionego przeze mnie stolika. - Witamy ponownie, panie Bieber. - dokończył i odszedł zostawiając nas samych. Podszedłem do Annie i odsunąłem jej krzesło. Dziewczyna z gracją skorzystała z mojej pomocy i usiadła przy stole.
-"Witamy ponownie, panie Bieber." - zacytowała tego gościa z wyraźną kpiną w głosie. Spojrzałem na nią zdziwiony. - Widzę, że już dobrze cie tutaj znają...
-A no tak. Zawsze gdy jestem w Nowym Jorku to tutaj jem. Jedzenie jest naprawdę bardzo wyśmienite i... - nawet nie zdążyłem dokończyć, a dziewczyna mi przerwała.
-I cholernie drogie. To chciałeś powiedzieć, prawda? - westchnąłem zrezygnowany. Nie miałem już pojęcia jak przekonać ją, żeby zmieniła nastawienie do pewnych rzeczy. Takich jak na przykład ta. Chwyciłem jej dłoń, którą miała opartą na stole, po raz drugi już dzisiaj splotłem razem nasze palce (tak, znowu liczę) i posłałem w jej stronę spojrzenie, które wyrażało więcej niż tysiąc słów.
-Słuchaj. Nie jestem dobry wy wyrażaniu uczuć, ale... Ja naprawdę cie lubię. Jesteś dla mnie cholernie ważna i nie potrafię wyobrazić sobie moich najbliższych dni bez ciebie. Podobasz mi się, rozumiesz? - powiedziałem powoli, patrząc jej uważnie w oczy. Uwaga, uwaga... Teraz najtrudniejsza część w całej mojej wypowiedzi. Wziąłem głęboki wdech i kontynuowałem. - Chciałbym być kimś więcej niż tylko twoim przyjacielem... Chciałbym... Żebyś dała nam szanse, ale nie w przyjaźni... W miłości. - dziewczyna wpatrywała się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Sam przeraziłem się nie na żarty, czy może nie powiedziałem czegoś, źle, jednak, ku mojemu zdziwieniu, Annabelle podniosła się z krzesła i nie rozplątując naszych dłoni, podeszła do mnie. Byłem zbyt szokowany, żeby wstać, albo wykonać jakiś inny ruch. Brunetka zrobiła to za mnie. Najzwyczajniej w świecie, nachyliła się w moją stronę i złączyła nasze usta. Na początku byłem tak sparaliżowany, że to aż nieprawdopodobne, jednak gdy zorientowałem się w sytuacji, oddałem pocałunek z takim zaangażowaniem i żarliwością, że aż przeraziłem samego siebie. Czułem jej usta na swoich i muszę się przyznać, że było to najbardziej niesamowite uczucie jakie mógłbym sobie wyobrazić. Całowaliśmy się po raz pierwszy. Po raz pierwszy poznałem smak jej ust, które były miękkie i delikatne. Cały mój organizm szalał z radości. Miałem ochotę skakać, bawić się albo nawet stanąć na wzgórzu Hollywood i wykrzyczeć światu jaki byłem w tamtym momencie szczęśliwy. Odzyskałem władzę nad swoimi kończynami i wreszcie mogłem poruszań nimi jak normalny człowiek. Moja wolna ręka od razu znalazła się na jej szyi, palce wplątałem we włosy i przybliżyłem ją jeszcze bardziej do siebie, chcąc poczuć jeszcze więcej. Wstałem, jednak nie odrywając od siebie naszych ust. Miałem wrażenie, że pasuję do siebie idealnie. Jakby były stworzone tylko i wyłącznie dla siebie, dla nikogo innego. Oderwaliśmy się od siebie, jednak moje usta, nadal były rozgrzane. Spojrzałem na Annabelle zamglonymi oczami. W jej dostrzegłem tylko i wyłącznie przerażenie. Widocznie, tak jak ja, była w głębokim szoku, że odważyła się na takie coś.
-Wow... - udało mi się tylko wykrztusić. Nie miałem nawet pojęcia, że szeptałem, a mój głos dziwnie drżał. - Czyli mam rozumieć, że od teraz nie jestem singlem? - powiedziałem z szerokim uśmiechem. Nie mogłem ukryć tej radości, która rozpierała mnie od środka. Annabelle również się rozluźniła i zaśmiała cichutko. Zamiast normalnie odpowiedzieć, znów mnie pocałowała. Tym razem delikatniej, jakby bojąc się, że ją odrzucę. Oderwaliśmy się od siebie i zajęliśmy z powrotem swoje miejsca. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
*
Byliśmy właśnie w drodze do mojego domu. Pomimo upływającego czasu i faktu, że zbliża się dziewiąta wieczorem, pogoda się nie zmieniła. Lewą rękę trzymałem na kierownicy, jednak druga, nawet nie wiem kiedy, powędrowała gdzieś na prawo. Najbardziej podobało jej się na kolanie Annabelle. Nie mogłem jej zatrzymać! A tak na serio, bardzo spodobało mi się głaskanie jej uda. Brunetka również nie narzekała, więc nie miałem co się martwić. Niestety uśmiech znikł z jej twarzy w tym samym momencie, w którym wyszliśmy ze szpitala May.
Tak jak mówiłem, potrzebowałem wsparcia żeby przekonać moją dziewczynę... Cholera jak to fajnie brzmi... Potrzebowałem wsparcia żeby przekonać ją, żeby się do mnie wprowadziła, tak więc z pomocą przyszła mi jej dziesięcioletnia siostrzyczka, u której miałem ogromny dług wdzięczności. (wspominałem, jak nasza mała księżniczka skakała z radości gdy powiedzieliśmy jej, że jesteśmy parą?) Oczywiście nie zgodziła się jeszcze tak na poważnie, ale żeby mi odmówić, musi sprawdzić jak to jest mieszkać razem ze mną. Zabraliśmy kilka rzeczy z jej mieszkania i tak jak już wcześniej wspominałem jesteśmy w drodze do mnie. Jeśli mam być szczery, to podczas gdy Annie pakowała rzeczy na te kilka dni, ja osobiście zacząłem się poważnie zastanawiać na stałym zamieszkaniem tutaj. Jak na razie niby mam tu być przez kolejne kilka miesięcy, jednak wątpię żebym ruszył się gdziekolwiek bez Belli.
-Jeśli boisz się spać ze mną w jednym łóżku, to nie musisz. Jest tam więcej łóżek. - powiedziałem półżartem, widząc jej naburmuszoną minę.
-Nie boję się! - żachnęła się. - Bo co mi zrobisz? Zgwałcisz mnie? Pff. - zaszydziła ze mnie.
-Oj ja już ci pokażę dzisiaj. - odpowiedziałem oburzony. Nasz radosny śmiech przerwał dzwoniący telefon brunetki. Gdy tylko spojrzała na wyświetlacz, mina jej zrzedła.
-O cholera. To szefowa. Godzinę temu powinnam być w pracy! - pisnęła przerażona. Zanim zdążyła odebrać, wyrwałem jej telefon z rąk i zrobiłem to za nią.
-Dzień dobry. Tutaj Justin, chłopak Annabelle. - nie mogłem powstrzymać się od głupkowatego uśmieszku. Nawet wzrok Belli, który próbował mnie w tej chwili zabić, nie mógł mi go zmyć z twarzy. - Chcę panią tylko poinformować, że jutro wieczorem, Annie przyniesie swoje wypowiedzenie. Miłego wieczoru życzę. - zakończyłem połączenie.
-Coś ty zrobił?! - warknęła w moją stronę brunetka, wyrywając mi z rąk swój telefon. Dopiero gdy wjechałem na teren posesji odpowiedziałem.
-Mówiłem ci, że nie podoba mi się, że tam pracujesz. A w szczególności teraz, jak mamy razem zamieszkać, chcę cały czas wiedzieć, że jesteś bezpieczna, a nie, że roznosisz piwo starym napaleńcom. - wyjaśniłem dogłębnie wysiadając z samochodu. Dziewczyna szybko poszła w moje ślady.
-Ale co ja mam teraz zrobić bez pracy?! - teraz już nie była zła. Ona była wściekła. - Mówiłam ci już coś na ten temat. - zignorowałem jej wypowiedź i sięgnąłem na tylne siedzenie, po jej torbę. Ruszyłem w stronę drzwi frontowych. Tak jak się spodziewałem, brunetka poszła w moje ślady.
-Masz ochotę na gorącą czekoladę? - zapytałem jak gdyby nigdy nic, rozbierając się na korytarzu.
-Masz ochotę na gorącą czekoladę? - zapytałem jak gdyby nigdy nic, rozbierając się na korytarzu.
-Justin! - ryknęła na mnie oburzona. Zirytowałem się. Czy ona naprawdę musi być taka uparta?
-Słuchaj. - powiedziałem poważnym tonem, podchodząc do niej bliżej. - Zależy mi na tobie, wiesz to, prawda? Więc dlaczego mi to wszystko utrudniasz? Martwię się o ciebie, dlatego nie chcę żebyś tam pracowała. Nie mogę bezczynnie patrzeć jak tam powoli umierasz z przemęczenia, rozumiesz? Dlatego proszę, nie drążmy tego tematu. Jest piątek wieczór, zadbajmy o to żeby był wyjątkowy, bez żadnych kłótni czy sprzeczek, dobrze? A co do twojej pracy to zdania nie zmienię i skoro jesteśmy razem to wypadałoby żebyś też się z nim liczyła. - zakończyłem, jednocześnie zwalając ją z nóg. Sam nie potrafiłem wyjaśnić swojego zachowania, ale ja naprawdę się o nią bałem! Bez słowa nachyliłem się nad nią i pocałowałem czule, dając chociaż w małym stopniu do zrozumienia, jaka jest dla mnie ważna. - To co z tą czekoladą?
Reszta wieczoru minęła bezproblemowo. Oglądaliśmy jakąś komedię, czule się przytulając. Nastały piękne czasu w moim życiu.
*Florence And The Machine - Spectrum (Calvin Harris Remix)
~*~
Pamprampmpam!
Fanfary proszę!!:D
Są razem. Cieszycie się? Teraz może już być tylko lepiej prawda?
Chciałam Wam w ten sposób wynagrodzić to wszystko.
Nie zapomnijcie zagłosować w sondzie u góry! To dla mnie bardzo ważne! Co gdy skończę to opowiadanie? Wolicie drugą część czy coś całkiem nowego?
Specjalne podziękowanie dla Alexx !!!!! Jesteś cudowna wiesz o tym?:D Te nasze rozmowy na gadu.... Myryryryyy<3 Oby więcej takich!:D Polecam Wam jej bloga: shared song, który jest naprawdę ŚWIETNY!
No i nie mogłabym zapomnieć o Tobie, Zielaaa:D hahaha:D Pisanie o niczym jest zajebiste<3 DUPA CYCKI DUPA CYCKI! Zapraszam Was na justin bieber all around the world !
Pamprampmpam!
Fanfary proszę!!:D
Są razem. Cieszycie się? Teraz może już być tylko lepiej prawda?
Chciałam Wam w ten sposób wynagrodzić to wszystko.
Nie zapomnijcie zagłosować w sondzie u góry! To dla mnie bardzo ważne! Co gdy skończę to opowiadanie? Wolicie drugą część czy coś całkiem nowego?
Specjalne podziękowanie dla Alexx !!!!! Jesteś cudowna wiesz o tym?:D Te nasze rozmowy na gadu.... Myryryryyy<3 Oby więcej takich!:D Polecam Wam jej bloga: shared song, który jest naprawdę ŚWIETNY!
No i nie mogłabym zapomnieć o Tobie, Zielaaa:D hahaha:D Pisanie o niczym jest zajebiste<3 DUPA CYCKI DUPA CYCKI! Zapraszam Was na justin bieber all around the world !
Następny rozdział w weekend :)
Pozdrawiam!
Buziakiii:***
Pozdrawiam!
Buziakiii:***
Bardzo, i to bardzo mi się podoba. Masz śliczny nagłówek ;)
OdpowiedzUsuńAaa! Nareszcie :D uwielbiam kiedy piszesz jako Justin :D haha xd. Rozdział jest świetny :D czekam na nn
OdpowiedzUsuńImaginary13
świetny! czekam na nn;))
OdpowiedzUsuńNormalnie wariatka z Ciebie! Nie musiałaś o mnie wspominać, ale dziękuję za polecenie mojego bloga, jesteś po prostu cudowna <3 nasze rozmowy jeszcze się powtórzą, znowu będę sikać z śmiechu XD
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to tak strasznie się cieszę że są w końcu razem, Justinowi na niej strasznie zależy i on jest taki słodki *.* cudownie piszesz, ale to już wiesz bo ci już to wspominałam i wspominać będę, masz po prostu ogromny talent do pisania i proszę nigdy nie kończ z tym opowiadaniem, kocham je i nie wiem co bym zrobiła gdybyś je usunęła! Chcę już nowy rozdział bo jak na razie wszystko zapowiada się dobrze i powinno być już tylko lepiej, tak więc czekam na kolejny skarbie ty moje :**
Znalazłam twój blog przypadkowo. Weszła i zmartwiło mnie to, że jest już 10 rozdziałów. No ale co poradziłam sobie i przeczytałam wszystkie i stwierdziłam, że są naprawdę dobre. :d Uwielbiam kiedy Justin w opowiadaniach jest taki słodki i opiekuńczy. <3 A co do tego rozdziału to wspaniały jak pozostałe. W końcu są razem i wydaje mi się, że na razie im nic w tym nie przeszkodzi. I gorąca czekolada na koniec *___* W takim razie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Zapraszam cię również do siebie : http://catching-feelings-now.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :*
Dziś przeczytałam cały twój blog i muszę stwierdzić że jest boski. Strasznie mi się podoba a najlepsze jest to że piszesz raz perspektywą Annabelle a raz Justina. Co do tego rozdziału jest świetny jak każdy zresztą. Czekam nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
45 year-old Developer II Salmon Noddle, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Red Lights and Sports. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a Alfa Romeo 6C 2500 Competizione. Dowiedz sie tutaj
OdpowiedzUsuńdobry adwokat sprawy cywilne rzeszow
OdpowiedzUsuń