2 grudnia 2012

Rozdział 15

(+wybaczcie, ale nie mam siły żeby sprawdzić błędów.) 
    Dopięłam kolejną walizkę i rozejrzałam się po pokoju, w którym spędziłam ostatnie miesiące.  Mieszkanie u Justina było chyba moją jedyną dobrą decyzją w życiu. To że mogłam go poznać, że mogłam go pokochać jest chyba moim pierwszym i ostatnim szczęściem. Jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa jak przy nim i na pewno nikt ani nic nie sprawi, że będę czuła się szczęśliwsza. Bo tylko mój chłopak to potrafi. To jest właśnie jeden z wielu powodów dla których go kocham. Nie ważne jak życie mocno mnie nienawidzi, on zawsze jest ze mną. We wszystkich złych ale też i dobrych chwilach. I za to jestem mu dozgonnie wdzięczna. Czuję, że nigdy nie będę w stanie dać mu tego samego. Ale co mogę zrobić? Jestem tylko zwykłym człowiekiem, popełniającym błędy. A on? On jest wymarzonym ideałem, który jest przykładem na to, że anioły naprawdę istnieją. Nie ma lepszej osoby niż Justin i nie tylko ja to potwierdzę.
     Nie miałam za dużo rzeczy do pakowania. Jednie te podręczne, które zdążyłam gdzieś posiać po całym tym ogromnym domu. Rzeczy, które przywiozłam kilka dni temu z kamienicy, z myślą, że zostaniemy tu na stałe, na szczęście nadal spoczywały w kartonach. Dziękowałam sobie w duchu, że zwlekałam z rozpakowywaniem tego wszystkiego. Zobaczyłam na wierzchu jednego z pudeł okładkę naszego rodzinnego albumu. Nawet się nie zastanawiając wyciągnęłam go i usiadłam na podłodze, opierając się o ramę łóżka. Otworzyłam na pierwszej stronie i ujrzałam naszą rodzinę. Całą. Ja, Casimir... No i oczywiście Maya z rodzicami. Uśmiechnęłąm się pod nosem i przejechałam delikatnie po ich twarzach. Gdyby ktoś powiedział mi kilka miesięcy temu, że ich wszystkich stracę i będę skazana tylko na siebie... No cóż. Najprawdopodobniej walałabym się pod ziemi ze śmiechu. Jeszcze zaledwie pół roku temu wizja teraźniejszości była wręcz niemożliwa. Chwile, w których miałam poczuć się odpowiedzialna za siebie jak prawdziwa dorosła kobieta, były tak odległe, że aż na tamtą chwilę wydawały się nierealne.
    Moją chwilę zamyślenia przerwały ciche kroki. Po chwili Justin siedział obok mnie i przytulał do siebie. Nie odezwał się ani słowem, co było mi w tej chwili na rękę. Nie trwało to jednak za długo.
-Masz gościa. Czeka na dole, w salonie. - powiedział szatyn i podniósł się z podłogi, podając mi rękę. Chwyciłam ją i dźwignęłam się na nogach. Spojrzałam na niego zdziwiona.... No bo w końcu, kto mógł do mnie przyjść? Znaczy.... Domyślałam się kto to może być, ale wolałam odrzucić od siebie tą możliwość.Wzięłam w ręce jeden z kartonów gotowych do wywiezienia, Justin zrobił to samo. Zeszłam po schodach i skierowałam się do salonu. Przed przekroczeniem progu, wzięłam głęboki wdech. Tak bardzo chciałam, żeby osoba, którą widziałam tak po prostu zniknęła. Chłopak, gdy tylko mnie spostrzegł od razu podniósł się z kanapy i wyprostował. Jego wzrok spoczywał na mojej twarzy, jednak po chwili przeniósł go na karton trzymany przeze mnie. Oddałam go Justinowi i poprosiłam żeby wyniósł, co jednocześnie oznaczało, że miał nas zostawić samych.
-Czego tutaj szukasz, co? - zapytałam chłodno, krzyżując ręce na piersiach. 
-Przyszedłem porozmawiać... - wyjaśnił. - Co ty do cholery robisz, co? - warknął w moją stronę, mrużąc gniewnie oczy. - Wyprowadzacie się?
-A nie widać? - odpowiedziałam mu tak samo chłodno jak na początku. W tym momencie wrócił Justin i widząc moją minę, spytał tylko czy wszystko dobrze i stwierdził, że nie będzie przeszkadzał.
-Nie! Zostań. - warknął w jego stronę Casimir. - Najpierw zabrałeś mi rodziców, później jedną siostrę, a teraz masz zamiar odebrać mi drugą? - myślałam, że się przesłyszałam, ale mina mojego brata wskazywała na jedno, on to naprawdę powiedział. Poza tym, zbliżał się w stronę zszokowanego Justina z mordem w oczach. W porę oprzytomniałam i wyszłam mu naprzeciw. 
-Nawet nie waż się tak mówić! Sam to wszystko zaprzepaściłeś, to tylko i wyłącznie twoja wina, a to czy się wyprowadzam czy nie, zależy tylko ode mnie. To moja sprawa, moje życie a tobie nic do tego. Co z ciebie za brat, co? - ton mojego głosu diametralnie się zmienił. W tym momencie można było słyszeć tylko i wyłącznie rozpacz pomieszaną z prawdziwą wściekłością. Nie byłam zła, ja byłam wręcz wściekła. Mierzyłam palcem w klatkę piersiową bruneta i patrzyłam na niego takim wzrokiem, jakim on patrzył na Justina. - Coś jeszcze? Bo jak widzisz jesteśmy zajęci... 
-Nie poddam się, wiesz o tym? - powiedział już delikatniej. - Będę o ciebie walczył, bo nie mam nikogo poza tobą. Naprawdę cię kocham, siostrzyczko. Nie chcę cie stracić.... - przestał na chwilę mówić, tylko po to żeby podejść i mnie przytulić. Nie zrobiłam kompletnie nic, tylko stałam jak ten słup. Odsunął się ode mnie, ale nadal trzymając mnie za ramiona, spojrzał prosto w oczy i dokończył. - Bądź z nim szczęśliwa. Odezwę się jeszcze. 
     I poszedł. Tak po prostu wyszedł, bez zbędnych pożegnań. Nawet nie obrzucił Justina spojrzeniem. Nic a nic. Wróciliśmy do pakowania, jednak widziałam, że mojego chłopaka zabolały słowa Casimira. Ale dlaczego przejmował się zdaniem jakiegoś dziewiętnastolatka, który na dodatek bezpodstawnie go osądzał? 
- Justin, co się dzieje? - zatrzymałam go, wychodzącego z pokoju. W dłoniach trzymał karton, który od niego zabrałam i położyłam na ziemię. Jego twarz jeszcze nigdy nie była tak obojętna jak teraz.
-Nic. - odpowiedział bez namysłu. Chciał mnie wyminąć i uciec, ale mu na to nie pozwoliłam. - Casimir ma rację! - wykrzyknął mi prosto w twarz i rzucił się na łóżko. Zszokował mnie tym, ale wiedziałam, że wytrwam.
-Co ty za głupoty opowiadasz? On nigdy nie ma racji! A już na pewno nie w tej sprawie. - powiedziałam pewna swoich słów. Podeszłam do łóżka, usiadłam na brzegu i zaczęłam gładzić swoją ręką, plecy Justina.
-Ty nic nie rozumiesz... Maya śni mi się po nocach. prześladuje mnie. Naprawdę. Czuję jakby.. nie wiem... była z nami. Pilnowała nas... Wiesz... pomimo tego, że jej nie znałem aż tak dobrze, że nie byliśmy spokrewnieni, brakuje mi jej. Naprawdę za nią tęsknię. - słowa które wyszeptał chłopak tylko utwierdziły  mnie w przekonaniu, że jest odpowiednią osobą z którą się związałam.
-Masz racje Justin. Ona jest z nami i na pewno nie chciałaby, żebyśmy byli smutni. To dzięki niej jesteśmy razem. To jej zasługa. Pamiętaj o tym.
-Tak, ale to też przypomina mi o tym, że jestem winny jej śmierci. Jej i waszych rodziców. 
-Justin, przecież to nieprawda! To dzięki tobie, żyła dłużej! Kto wie, czy gdyby nie wypadek, wykryliby u niej chorobę? Wtedy nawet byśmy nie walczyli... - powiedziałam ze łzami w oczach. Chłopak, słysząc, że łamie mi się głos momentalnie się podniósł i otoczył mnie ramionami. - Gdyby nie ona, nie byli byśmy razem. Nie zapominaj o tym.
-Wiem wiem... - szepnął, nie przestając mnie do siebie tulić. - Ale czy nie dało się tego pogodzić? Żebyśmy żyli wszyscy razem? Szczęśliwie?
-Jak widać tak po prostu musiało być....

 *

-Annie, chodź! Taksówka już czeka! - zawołał za mną Justin. Przerwałam słuchanie muzyki i spakowałam swojego iPoda to podręcznej torby. Chwyciłam jedną z trzech  walizek z ubraniami, które miały lecieć z nami. Przybycie reszty, wiązało się z prędkością jazdy ciężarówki, przez całe Stany. "Stoczyłam" walizkę ze schodów i poprosiłam Justina,  żeby również pofatygował się przynieść chociaż jedną. Ciągnąc za sobą sporą torbę, przywitałam się serdecznie z taksówkarzem i poprosiłam, żeby pomógł mi zapakować ją do bagażnika. Zgodził się. Już miałam zacząć mu dziękować, gdy pod bramę podjechał nieznany mi samochód. Zatrzymał się z piskiem opon, kilka metrów ode mnie. Serce podeszło mi do gardła, bo naprawdę się wystraszyłam, że może mnie potrąci. Drzwi się otworzyły i ukazał mi się Derek. Osoba, której nigdy bym się tutaj nie spodziewała. Widząc jak pakujemy walizki, skrzywiła się momentalnie.
-Więc to prawda? - westchnął zrezygnowany. 
-Co ty tutaj robisz? - zapytałam nie kryjąc zdziwienia. 
-Casimir mi powiedział, że się wyprowadzasz. Przyjechałem cię zatrzymać, ale widzę, że nie mam szans. - powiedział zauważając Justina, który szedł z kolejną walizką i zdezorientowany parzył się w naszą stronę. - Dlaczego mi to robisz? - zapytał z rozpaczą. 
-C-co? - wyjąkałam, bo tak naprawdę nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. 
-Naprawdę tego nie widzisz? Przez tyle lat zabiegałem o ciebie. Podobasz mi się jak cholera, ale ty wolisz jego. 
     Zatkało mnie. Po prostu mnie zatkało. Justin nie był zaskoczony tymi słowami. Musiał się czegoś domyślać, tylko... Przecież oni się nie znali... O co tu do cholery chodzi?!
-Derek, przepraszam.... Ja nie miałam pojęcia... - wyszeptałam patrząc na niego. Ból w jego oczach przeszywał mnie na wskroś. Nie mogłam na niego patrzeć i jak widać on na mnie też. Odwrócił się na pięcie, wsiadł do samochodu i odjechał nawet się nie oglądając. Miałam łzy w oczach, bo pomimo tego co powiedział, nie chciałam tracić z nim kontaktu. Uważałam go w pewnym stopniu za przyjaciela. 
     Mój chłopak postawił z hukiem walizkę i cofnął się szybkim krokiem do domu. Czy to jest jakiś znak? Może ta przeprowadzka jest złym pomysłem? Miałam wrażenie, że wali mi się grunt pod stopami. Wszystko legło w gruzach w jednym momencie. Jęknęłam i pobiegłam do domu, żeby porozmawiać z Justinem. Zastałam go w kuchni. Stał i pochylał się nad szklanką wody. Miał zamyślony wyraz twarzy.
-Justin... - zaczęłam niepewnie. Nawet na mnie nie spojrzał, co mnie zirytowało. Dzisiejszy dzień był chyba zbyt męczący, bo moje emocje buzowały tak, że wybuchłam. - O co ci znowu chodzi, co?! Justin mam tego dosyć! 
-To leć za Derekiem. - powiedział pod nosem, nie zmieniając pozycji. Zszokował mnie tymi słowami. Stanęłam sztywno z otwartą buzią. Jak on mógł mi tak powiedzieć?! Przecież ja nic nie zrobiłam! To on jest wielce zazdrosny o chłopaka, który nie jest mi aż tak bliski. Jest zwykłym znajomym, który przyznał, że mu się podobam. I co z tego? Ja mam w głowie tylko jednego chłopaka, który stoi przede mną i rani mnie gadając takie głupoty. On powinien dobrze o tym wiedzieć, ale jak widać, jego szaleńcze hormony, które odpowiadają za zazdrość, są bezlitosne wobec mnie. 
-Nie wierzę, że to powiedziałeś. - szepnęłam. - Przecież dobrze wiesz, że jesteś jedynym chłopakiem, którego naprawdę kocham. Mówiłam ci to wiele razy, ale ty mi nadal nie ufasz. 
-Ufam, ale... 
-Tutaj nie ma żadnego "ale". Nadal nie rozumiesz? Ranisz mnie takim gadaniem. Ubzdurałeś sobie nie wiadomo co. 
-Podobasz mu się. - stwierdził, ale już mniej pewnym głosem.
-I co z tego?! - wykrzyczałam mu w twarz, rozkładając ręce. - Czy to od razu oznacza, że zostawię ciebie i polecę do niego? Jeszcze nigdy nie czułam do nikogo innego TEGO co czuję do ciebie, a ty najzwyczajniej w świecie to psujesz. To, że ja mu się podobam, nie znaczy, że on podoba się mnie. To jest logiczne, ale jak widać nie potrafisz się z tym pogodzić. - warknęłam i ruszyłam do wyjścia. Nawet nie zdążyłam dotknąć klamki, a ten już mnie złapał. Przytulił i nie chciał puścić. W końcu mu uległam i oddałam uścisk, chociaż na początku próbowałam się wstrzymywać. 
-Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. 
-Cholerny zazdrośnik. - powiedziałam pod nosem, ale tak, żeby szatyn również mnie usłyszał. W odpowiedzi tylko uniósł mnie do góry i zaczął się kręcić, powodując szczery uśmiech na mojej twarzy.

*

        Nie pogodziłam się ze śmiercią May. Nigdy tego nie zrobię. Ale nie mogę też żyć przeszłością. Nie mogę jej rozpamiętywać, bo tylko stanę w miejscu, przestanę się rozwijać... Nie mogę cały czas o niej myśleć, ale też nie mogę o niej zapomnieć. Po prostu z czasem nauczę się z tym żyć. To będzie najlepsze rozwiązanie. Nie mogę się załamać, ale też nie mogę być w pełni szczęśliwa. Idiotyczne prawda? Teraz zacznę nowe życie. Bez May fizycznie, ale z May w sercu. 

Los Angeles, nadchodzę.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

~*~
Na wstępie, błagam o wybaczenie. Wiem, że długo nie było rozdziału, ale mam trzy wymówki. Zawalone tygodnie sprawdzianami i kartkówkami, brak weny oraz świętowanie moich siedemnastych urodzin, które swoją drogą miałam w ten czwartek.

Tak, dobrze czytacie. Oto koniec części pierwszej. Nie ma epilogu czy coś, bo to jest JEDNA historia, która będzie kontynuowana.

Drugą część zacznę publikować dopiero OD NOWEGO ROKU. Muszę wszystko na spokojnie przemyśleć i ustalić. Mam nadzieję, że tutaj wrócicie!:) 

I na koniec....
Chcę podziękować wszystkim moim czytelniczkom ( o ile takowe w ogóle mam). Dziękuję wszystkim razem i każdej z osobna! Naprawdę wiele dla mnie znaczy, że ktoś chce czytać to co piszę. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i również nie zawiodę w kolejnej części.

Ostatnia moja prośba... Mogę prosić każdą z was o komentarz? Jeden jedyny?

Oczywiście nadal będę dostępna na gadu gadu czy gdzie tam indziej mnie macie. Piszcie śmiało! Nie gryzę! :)

Widzimy się 01.01.2013 roku z nowym rozdziałem! Obiecuję! (no chyba, że nadejdzie koniec świata.)

Jeszcze raz dziękuję za wszystko. 

Pozdrawiam, buziaki!:***

42 komentarze:

  1. CO?! DO JAKIEGO NOWEGO ROKU?! ZWARIOWAŁAŚ? CO JA BĘDĘ TERAZ CZYTAĆ, CO?! NA KIM JA SIĘ BĘDĘ WZOROWAĆ?! NIENAWIDZĘ CIE ZA TO I ZA TEN CUDOWNY ROZDZIAŁ ! I ZA CAŁE OPOWIADANIE ! WRACAJ MI SZYBKO ! (caps lock użyty w tym komentarzu wyraża moje oburzenie i zdenerwowanie)<3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No to sobie poczekamy :D
    Szkoda May , ale cóż tak postanowiłaś.
    Oby im się wiodło :)
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ !
    Imaginary13

    OdpowiedzUsuń
  3. pewnie, jak ktoś wyjeżdża to sobie wszyscy o nim przypominają. pff, najpierw Casimir, później Derek.. oby teraz wszystko zaczęło sie układać. lubię sielanki w opowiadaniach ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam czekac az do nowego roku? Tak dlugo? Zabijasz mnie kobieto, ale rozdzial super, Justin jak jest zazdrsony a potem ja przeprasza to jest taki slodki, jest troche bledow, ale nie wazne. Nie moge sie doczekac nn! Buziole

    OdpowiedzUsuń
  5. MIESIĄĄĄĄĄC?! Chyba sobie żarty robisz, moja droga, nie ma szans, żebym tyle wytrzymała, haha :D normalnie ogryzę wszystkie paznokcie na nowo z tej niecierpliwości, choć ostatnio pozbyłam się tego nawyku.
    Podsumowując Annabelle zrywa prawie wszystkie więzi ze swoim poprzednim życiem... Może to i dobrze. :) to pozwoli jej pójść do przodu, zamiast żyć w przyszłości. Na początku rozdziału przestraszyłam się, że Annie wyprowadza się od Justina z powodu jakiegoś kryzysu czy kłótni, ale po chwili było wielkie UFFF, bo okazało się, że się wyprowadzają. :D
    Pewnie do Nowego Roku jeszcze tu wrócę poczytać stare opowiadanie, żeby nie umrzeć z niecierpliwości.
    Aj już nie mogę się doczekać! *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. tak długooo ??? to bedzie katorga ale obicaj ze wtedy to ten rozdzial bedzie mega dlugi, czekam na nn i kocham

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie to prawdziwe... Justin zachował się jak każdy typowy chłopak... Foch za to, że jego dziewczyna podoba się innemu kolesiowi. - niestety dziewczyny nie mogą tak zrobić bo są od razu spiny. FUCK THE LOGIC ;-)
    Będę czekała do tego pierwszego o ile w ogóle podniosę się po sylwestrze hahaha. A co do szkoły to Cie rozumiem. Jestem teraz w tzw. klasie maturalnej i właściwie to nie mam życia ;-(
    Czekam na część drugą, pozdrawiam - Fun.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetyny rodział, no ale że ja mam czekac miesiąc na dalszy ciąg?! no wiesz ty cooo :C
    ale rozumiem cię i szanuję twoją decyzję!
    masz mnie w styczniu zaskoczyc i wyrwać z butów, ok?
    haha buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. mam przyjemność teraz skomentować rozdział, gdyż wcześniej nie miałam czasu go przeczytać. Rozdział wypadł ci cudownie, choć szkoda, że następny rozdział dopiero za miesiąc, ale cóż warto czekać ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurde, nie lubię pisać komentarzy, bo nie umiem...Więc pisze ten komentarz z nadzieją że się na mnie nie obrazisz. Dodaję go dlatego, abyś wiedziała że regularnie twojego bloga czytam. :3
    Linexe.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niedawno odkryłam tego bloga i zarywałam noce czytając go :D
    Szkoda, że na następny trzeba tak długo czekać, no ale
    rozumiem jak to jest :)

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny blog! Podoba mi się wygląd jak i sposób pisania. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału! Nie wytrzymam AŻ DO NOWEGO ROKU! Na pewno będę go czytała do samego końca. Jest to jeden z najlepszych, moim zdaniem, blogów które czytam. ;) Pozdrawiam, N. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG nie ogarniam jaki ten blog jest zaje*isty za przeproszeniem :O ! Czekam na następny rozdział ; *
    http://believeinlies.blogspot.com/
    Wpadnij i dodaj do obserwowanych , zależy mi na tym *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam za [spam]
    "Wpatrując się w chłopaka w pewnej chwili musiał mnie zauważyć z kolegami. W niespodziewanym momencie jego koledzy zaczęli iść w moją i Cher stronę. Obydwie nie wiedziałyśmy co w tej chwili miałyśmy zrobić, uciec czy zostać... [...] "
    http://you-by-my-side.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowe opowiadanie mojego autorstwa.
      Dopiero zaczynam ;)
      http://to-czego-potrzebuje.blogspot.com/

      Usuń
  15. HEEEJ!! Przesadziłaś! TYLE czasu mam czekać?;( No nic... Mam nadzieję że coś Cię weźmie i dodasz nn szybciej niż zapowiedziałaś.;* To opowiadanie powala na kolana.<33

    OdpowiedzUsuń
  16. Ej, czy Ty możesz mi wyjaśnić dlaczego uśmierciłaś Maya'ę? Wiem, że późno o tym piszę, ale wcześniej nie miałam czasu.
    Rozdział cudowny jak każdy poprzedni i zapewne każdy następny! No i oczywiście czekam na drugą część, ale coś się boję, że będę strasznie cierpieć przez ten czas. xD Hahaha.. Nom wiem, tydzień może trochę więcej, ale i tak będę cierpieć . Czekam! ;*
    ill-be-your-gold-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Po prostu brak czasu dał swoje. Bardzo mi przykro, że tak się skończyła historia May. Liczyłam na to, że jednak wyzdrowieje. No, ale trudno. Co do rozdziału to jest niesamowity, ale z resztą jak każdy. Mam nadzieje, że szybko zacznie się druga część. A więc czekam z niecierpliwością :)

    [catching-feelings-now.blogspot.com]

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  18. przerzuciłam się na koniec, teraz jeszcze został środek, trochę tego mam do nadrobienia, ale historia świetna nie moge się doczekać jak w całości ją przeczytam ;]

    OdpowiedzUsuń
  19. Za jednym zamachem przeczytałam całego bloga i mogę powiedzieć tylko jedno olbrzymie WOW. Masz ogromny talent do pisania,bo to co piszesz jest fantastyczne,cudowne,fenomenalne,poruszające i nie wiem jak jeszcze mogę skomplementować twój blog. Już mogę dodać twój blog do moich ulubionych. Czekam na druga część która mam nadzieję pojawi się już niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam Twojego bloga i z niecierpliwością czekam na kolejną część, masz niezaprzeczalny talent pisarski, a sposób, w jaki potrafisz opisać emocje jest urzekający, naprawdę :) pisz dalej, będę chętnie czytać!

    OdpowiedzUsuń
  21. Trzeci rozdział na whisper-of-secret.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!

    OdpowiedzUsuń
  22. uwielbiam tego bloga.. na prawdę... kurde, miałaś dodawać nowe rozdziały od Nowego Roku, a tu nic... proszę napisz kolną część tej historii, bo zdążyłam się przywiązać do bohaterów :) pozdro Lola

    OdpowiedzUsuń
  23. Ostatnio zaczęłam czytać Twojego bloga i strasznie się wciągnęłam. Mam nadzieje, ze nie bedę musiala dlugo czekac na nowy rozdzial :D pozdrawiam :*

    + nowa notka: http://and-i-love-him.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Czwarty rozdział na whisper-of-secret.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. przez jedno popoludnie przeczytalam cala historie,szkoda,ze dobiegla konca,choc obiecalas,ze bedzie kolejna część. mam nadzieje,ze wena cie nie opuscila i szybko dodasz kolejne rozdzialy

    OdpowiedzUsuń
  26. W jedną noc przeczytałam całego bloga. Jest świetny. Mimo, że nie ma takiego Happy End'u jak się spodziewałam to mnie oczarował *.*

    Smutno, że May musiała umrzeć :( Poryczałam się czytając scene gdy umiera.
    Masz wielki talent i czekam na nastepną część. Na pewno będę zaglądać i jej oczekiwać. xx

    Dużej dawki weny życze ;** xx
    See Ya Soon !

    OdpowiedzUsuń
  27. Piąty rozdział na whisper-of-secret.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania! ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. 6 rozdział na whisper-of-secret.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!

    OdpowiedzUsuń
  29. jak zawsze świetny rozdział djfkdsfjksd *_*

    http://and-i-love-him.blogspot.com/ nn :) x

    OdpowiedzUsuń
  30. Uwielbiam twojego bloga <3
    Odkryłam go dosyć nie dawno i przeczytałam go w parę godzin . . jest niesamowity .
    Masz talent do pisania opowiadań . Mam nadzieje,że bohaterowie będą razem do końca <3

    OdpowiedzUsuń
  31. 7 rozdział na whisper-of-secret.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!

    OdpowiedzUsuń
  32. Czemu nie dodajesz?!? Już cię ten blog nie obchodzi no nie?

    OdpowiedzUsuń
  33. HAHA, przeczytałam twoje opowiadanie w 1 noc xd rewelacja ! masz talent ;* zazdroszcze ...

    OdpowiedzUsuń
  34. boski jest Twój blog *.* och, uwielbiam go czytać <33

    OdpowiedzUsuń
  35. To bylo cos.... cudownego. Zakochalam sie w tym blogu, w tej historii. Doprowadzilas mnie w niej do lez naprawde nie raz. Przeciez ja nawet teraz placze, jak to pisze ! W kazdym razie... mam nadzieje, ze jednak wrocisz do pisania drugiej czesci , po tym roku. Ja na pewno bede czekac ;)

    [*] Avalanna...

    OdpowiedzUsuń
  36. Kocham<3 i zapraszam do mnie http://opowiadanieojusstinie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  37. O cholewka! To co przeżywałam podczas czytania Twojego fan fiction jest nie do opisania. Nie mogę sobie wybaczyć tego, że znalazłam go dopiero dziś. Nie mniej jednak chciałabym Ci pogratulować. Jesteś jedną z niewielu pisarek, które szczerze polubiłam! Dziękuję Ci za to, że napisałaś to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń